SZKOLENIE DOGA NIEMIECKIEGO



Joanna Mróz-Gabrysiak - hodowla z Kuźni Napoleońskiej
fragment artykułu zamieszczonego w książce „DOG NIEMIECKI” - praca zbiorowa




ŚWIETNYM PROCESEM SOCJALIZACJI DLA MŁODEGO PSA JEST SZKOLENIE.

Pod okiem doświadczonego, mądrego instruktora możemy całkiem zgrabnie oszlifować nasz diament. Przed wyborem szkółki dobrze jest jednak zasięgnąć języka i skorzystać z miejsca z referencjami. Powstało bowiem wiele szkół tresury, których kadra o psiej psychice ma mgliste pojęcie, a i z własną miewa problemy.

Przy szkoleniu jest kilka żelaznych zasad. Przede wszystkim należy pamiętać, że doga nie da się ułożyć tak jak np. owczarka niemieckiego. Dog zawsze pozostawi sobie margines na indywidualność, wykorzysta całe zasoby swojej inteligencji, aby zadanie wykonać jak najprościej (np. żaden z moich psów nie wykonał komendy „waruj” w błocie, czy kałuży – zawieszały się zawsze ok. 20 cm nad ziemią).

Fundamentem działania doga jest więź z przewodnikiem – na tej płaszczyźnie można od niego wyegzekwować niemal wszystko. Zdecydowanie lepsze efekty daje działanie na bodźcach pozytywnych – forma zabawy, nagrody (wrzaski i szarpanie smyczą odbierają psu, i w konsekwencji przewodnikowi, całą przyjemność jaką może być szkolenie).

Bardzo dobrze robi naszemu rozkapryszonemu pupilowi fakt, że będziemy od niego czegoś wymagać. Niezależnie od rodzaju temperamentu pies ma dużo większy komfort psychiczny jeśli zna swoje miejsce w naszym domowym „stadzie” i wie czego się od niego wymaga. Przy okazji szkolenia Pan potwierdza swoją pierwszorzędną rolę w stadzie. Tutaj, nawet jeśli mamy miękkie serce, egzekwujemy od psa wykonanie naszych poleceń, choćby pod presją ogółu. Tak więc rzec by można, że na dobrym szkoleniu uczy się i Pan i pies.

Kolejną bardzo ważną zasadą jest nierozbudzanie agresji jeśli nie dopracujemy do perfekcji posłuszeństwa.

Dog samym swoim wyglądem odstrasza potencjalnych napastników. Jeśli istnieje więź między nami i psem nawet nie uczony na pewno stanie w naszej obronie. Najgorszym, bo najbardziej niebezpiecznym wariantem jest rozbudzenie agresji u nieposłusznego psa. Spróbujmy sobie wyobrazić spacer z naszym pupilkiem, który ma ponad 80 cm w kłębie i ok. 70 kg wagi i który z rykiem rzuca się na przechodzących ludzi i psy. Sama przyjemność!. Nie mówiąc już o tym, że jeśli chcielibyśmy nasze cudo pokazać światu na wystawie szybciej zostaniemy wyrzuceni z ringu niż nań wejdziemy. Wzorzec bowiem agresywne dogi wyklucza z premiowania.

Cała istota szkolenia doga polega właśnie na tej specyficznej więzi łączącej właściciela i psa. W niektórych opracowaniach (szanowanych skądinąd szkoleniowców) czytałam, że przewodnikiem psa tej rasy powinien być mężczyzna. Winna być jeszcze wzmianka, że o wzroście powyżej 80 cm i wadze powyżej 90 kg, bo inny siłą także doga nie utrzyma. Ponieważ wielu miłośnikom doga trochę brakuje do tych parametrów ich psy po prostu muszą reagować na komendy.

Podobne legendy kursują na temat szkolenia obrończego. Jedną z nich jest stwierdzenie, że doga nie da się odwołać z ataku. Otóż dobrze wyszkolony dog reaguje na jedno słowo. Jeśli zdarzy się inaczej oznacza to, że KTOŚ popełnił błąd. Ośmielam się tak twierdzić ponieważ szkoliłam cztery pokolenia swoich psów – nie może więc być mowy o przypadku.

Szkolenie przydaje się także w codziennym życiu. Łatwiej i przyjemniej funkcjonuje się z psem „ cywilizowanym”, który w mieście idzie przy nodze, zatrzymuje się i siada gdy sobie tego życzymy, pozwala nam wypić kawę w kawiarnianym ogródku grzecznie leżąc w pozycji „waruj”. Nawet pozornie nieprzydatna praca węchowa przydaje się, gdy trzeba odnaleźć zagubione w śniegu klucze czy rękawiczki.

Nie mówiąc już o przyjemnościach czysto towarzyskich, na szkoleniu poznajemy przecież wielu nowych ludzi – takich samych pasjonatów jak my, a nasz pies poszerza grono swoich czworonożnych przyjaciół o psy różnych ras i wielkości.